Z PAMIĘTNIKA SALLY CZ.2
Pewnego dnia R. był w złym nastroju w pracy i wychodząc zapytałam czy wszystko w porządku, czy w czymś mogę pomóc...
Pewnego dnia R. był w złym nastroju w pracy i wychodząc zapytałam czy wszystko w porządku, czy w czymś mogę pomóc, a on powiedział, że nic takiego, że dzięki, że „domowe” sprawy. „Domowe” powiedział, a nie „z żoną”, i że absolutnie się nie chce narzucać, ale bardzo by mu poprawiło humor gdybyśmy się przeszli gdzieś na drinka i pośmiali. Ja powiedziałam, że nie, że muszę niestety wracać i jakoś nawet mi się tak lekko zrobiło, że odmówiłam. Pomyślałam sobie ciepło o G., że pewnie jest już domu i gra w Wiedźmina i że przyjdę do domu i że nawet może to i owo mogłabym z nim albo jemu, albo dla niego i że nawet mam ochotę. Kupiłam mu po drodze nutellę, bo wykończył, a jak weszłam to G. nie było, chociaż nic nie mówił ,ze go nie będzie i kartka była na stole, że wyszedł z Arkiem, i żebym nie kupowała nutelli, chociaż wykończył, bo on musi trochę zrzucić , zresztą pewnie by się nam obojgu na wiosnę przydało. To wzięłam kąpiel, ale w szlafroku już napisałam do R, że jakby co to mi się właściwie plany zmieniły i czy już jest za późno na tego drinka. A on odpisał po pół godzinie, że dla niego już za późno, ale że dziękuje za miłe chęci. A potem napisał drugiego sms-a, że dobranoc. Z dwiema kropkami, nie z jedną i nie z trzema. No a potem G. wrócił, to ja udawałam, że śpię, z resztą naprawdę potem zasnęłam bo jeszcze grał w Wiedźmina. A rano nie rozmawialiśmy w pracy z R. o smsach. Śmialiśmy się cały dzień, bo kudłaty doktor się wybierał na randkę pierwszą po rozwodzie i się radził czy golić kudły całe czy trymerować, bo kudłaty doktor ma kudły właściwie wszędzie, dlatego jest kudłaty, ale jest świetnym protetykiem. A jak kudłaty wyszedł to my jeszcze chwilę zostaliśmy z R. i on się śmiał z tego jak dzisiaj wyszłam do sklepu w workach ochronnych, a ja udawałam urażoną, podczas gdy on miał piękny piaskowany uśmiech. Poszłam zdjąć fartuch do fartuchowego i kiedy odwróciłam się do wieszaka, on stał w drzwiach, opierał się o framugę i patrzył się tak poważnie, a potem nie wiem kiedy mnie tak pocałował długo, ale nie za długo, powiedział „do jutra” i już go nie było.
_________
Tekst/ Anna Pijanowska
Zdjęcie/ Piotr Pilitowski
Red./ Anka Ryś